
Żołnierzem, który doprowadził do tego "skandalu" w tramwaju, był David Jato, hiszpański żołnierz służący w tak zwanej Błękitnej Dywizji (hiszp. La División Azul). Była to ochotnicza formacja skupiająca legionistów generała Francisco Franco, bliskiego sojusznika Adolfa Hitlera. "Błękitni" Hiszpanie mieli w strukturach Wehrmachtu własną jednostkę – 250. Dywizję, w szeregach której walczyli na froncie wschodnim. Ale czasem dostawali przepustkę i wyjeżdżali na urlop. Na przykład do Berlina, jak wspomniany David Jato.
Kiedy w tramwaju Jato ustąpił miejsca kobiecie z naszytą na płaszczu Gwiazdą Dawida, od razu wpadł w oko dwóm policjantom. Podeszli do niego i spytali, dlaczego tak postąpił. – Po pierwsze, jestem mężczyzną, a po drugie, jestem Hiszpanem – odparł żołnierz. – No tak, ale ona jest Żydówką – usłyszał od policjantów. – W takim razie ja też jestem Żydem – wypalił do nich legionista.

Żołnierze Błękitnej Dywizji w drodze na front
Jak pisze Tadeusz Zubiński, autor książki „Błękitna Dywizja", istnieją wiarygodne dane, według których w 1942 roku na zapleczu frontu wschodniego na Białorusi hiszpańscy wehrmachtowcy ocalili życie 700 Żydów. Także w innych miejscach, w których się pojawiali, wyraźnie wyróżniali się na tle okrutnych Niemców. Zubiński przytacza relację, jaką spisał w 2004 roku Alexander Blumstein, Żyd z Grodna przechowywany w czasie wojny w ukryciu przez polską katolicką rodzinę. Tak wspominał przybycie legionistów do jego rodzinnego miasta i wrażenie, jakie wówczas na nim wywarli:
"Przyszli egzotyczni bruneci w mundurach niemieckich, którzy serdecznie traktowali ludność żydowską. Pamiętam pewną malowniczą scenę. Żołnierz hiszpański, rodem z Toledo, kwaterował w domu, w którym mieszkałem, poprosił o możliwość skorzystania z bani. I jak to jest w zwyczaju na wschodzie, zaproszono go do wspólnej kąpieli. Hiszpan nawet zrobił sobie zdjęcia, jak się kąpie z rodziną polskiego gospodarza. Inny Hiszpan skorzystał z usług żydowskiego dentysty i dobrze Żydowi za tę usługę zapłacił. Na ulicach Hiszpanie grali w piłkę nożną z żydowskimi chłopakami, grali też z nimi w karty. (...) Hiszpanie chętnie przekomarzali się i flirtowali z żydowskimi dziewczynami, pod domami tych ładniejszych grali na mandolinach, śpiewali serenady".

Pożegnanie żołnierzy Błękitnej Dywizji na dworcu w Madrycie
Hiszpanie, choć byli zbrojnym ramieniem Falangi, faszystowskiej partii generała Franco, i sojusznikami III Rzeszy, a do tego wielu z nich podzielało poglądy nazistowskie, nie akceptowali jednak okrutnego zachowania Niemców na podbijanych terenach. Autor „Błękitnej Dywizji" wspomina, że legioniści Franco byli świadkami masakr dokonanych jesienią 1941 roku przez oddziały Einsatzgruppe A na Żydach w Pskowie (500 zamordowanych) i w Starej Russy (2 tys. ofiar). Być może dlatego dochodziło czasami do takich sytuacji, jak ta opisana przez wychodzący w podziemiu dwutygodnik „Szaniec", w numerze z 15 października 1941 roku:
"Do Grodna przybyła hiszpańska brygada ochotnicza (...). Przybyło 6 batalionów. Stosunek ich do Polaków był zupełnie przyjazny, dużą sympatię okazywali również Żydom, co już świadczyło o niezupełnym przyswojeniu sobie kardynalnych zasad polityki hitlerowskiej. Jaskrawym przykładem nieuzgodnienia światopoglądów było starcie w Grodnie. Oddział hiszpański, maszerując ulicą, napotkał oddział pędzonych przez Niemców jeńców sowieckich, którzy błagali o żywność. Jakaś kobieta rzuciła im spoza parkanu kilka paczek. Gdy w odpowiedzi na to jeden z konwojentów Niemców strzelił do kobiety, a inny rzucił się z kolbą na podnoszących paczki jeńców, bijąc ich z całej siły, Hiszpanie złamali szeregi i wyciągnąwszy sztylety (nie noszą broni palnej), pośpieszyli bolszewikom na pomoc. Wywiązała się formalna bitwa niemiecko-hiszpańska, z czego korzystając bolszewicy, w liczbie około 200, rozbiegli się. W rezultacie jeden Niemiec został zasztyletowany, sześciu rannych. Hiszpanie również ponieśli ofiary".

Żołnierze Błękitnej Dywizji ze sztandarem własnej jednostki
Legioniści gen. Franco często odnosili się do Niemców z pogardą, nazywając ich "kwadratowymi mordami" (hiszp. cabezas cuadradas). Ci z kolei nie pozostawali im dłużni. Mówili o Hiszpanach: "gitarzyści", nabijając się z ich hałaśliwego zwyczaju wspólnego śpiewania przy ogniskach czy przebierania się za byki i urządzania corridy.
Żołnierz Błękitnej Dywizji przy grobie kolegi. Na froncie wschodnim zginęło około 4 tys. Hiszpanów, co najmniej 8 tys. zostało rannych
Chyba najbardziej krytyczną opinię o swoich sojusznikach wyraził Adolf Hitler. "Banda obdartusów. Dla nich karabin jest instrumentem, którego w żadnym wypadku nie da się wyczyścić" – powiedział w czasie jednej z rozmów w zaufanym gronie. Frontowi dowódcy byli jednak zupełnie innego zdania. "Jeśli na froncie spotkaliście żołnierza źle ogolonego, brudnego, w zniszczonych butach i poszarpanym mundurze, ale bohatera, to na pewno był Hiszpan" – mówił jeden z niemieckich generałów. Było w tym stwierdzeniu wiele prawdy, bo choć ochotnicy Falangi w czasie wolnym natychmiast zapominali o wojskowej dyscyplinie, to na polu bitwy zmieniali się w maszyny do zabijania, "żartując sobie ze śmierci" i "nie oddając wrogowi ani centymetra terenu", jak chwalił ich wspomniany oficer.
"Naprawdę jest bardzo trudno sobie wyobrazić bardziej brawurowych żołnierzy niż oni. Ma się wrażenie, że z lubością stają twarzą do śmierci. Wiem bardzo dobrze, że nasi ludzie czują się bardzo szczęśliwi i pewniejsi, kiedy mają Hiszpanów jako sąsiadów w swoim sektorze".
Tadeusz Zubiński, "Błękitna Dywizja. Hiszpańscy sojusznicy Hitlera", Wydawnictwo Poznańskie 2016

Żołnierzem, który doprowadził do tego "skandalu" w tramwaju, był David Jato, hiszpański żołnierz służący w tak zwanej Błękitnej Dywizji (hiszp. La División Azul). Była to ochotnicza formacja skupiająca legionistów generała Francisco Franco, bliskiego sojusznika Adolfa Hitlera. "Błękitni" Hiszpanie mieli w strukturach Wehrmachtu własną jednostkę – 250. Dywizję, w szeregach której walczyli na froncie wschodnim. Ale czasem dostawali przepustkę i wyjeżdżali na urlop. Na przykład do Berlina, jak wspomniany David Jato.
Kiedy w tramwaju Jato ustąpił miejsca kobiecie z naszytą na płaszczu Gwiazdą Dawida, od razu wpadł w oko dwóm policjantom. Podeszli do niego i spytali, dlaczego tak postąpił. – Po pierwsze, jestem mężczyzną, a po drugie, jestem Hiszpanem – odparł żołnierz. – No tak, ale ona jest Żydówką – usłyszał od policjantów. – W takim razie ja też jestem Żydem – wypalił do nich legionista.

Żołnierze Błękitnej Dywizji w drodze na front
Jak pisze Tadeusz Zubiński, autor książki „Błękitna Dywizja", istnieją wiarygodne dane, według których w 1942 roku na zapleczu frontu wschodniego na Białorusi hiszpańscy wehrmachtowcy ocalili życie 700 Żydów. Także w innych miejscach, w których się pojawiali, wyraźnie wyróżniali się na tle okrutnych Niemców. Zubiński przytacza relację, jaką spisał w 2004 roku Alexander Blumstein, Żyd z Grodna przechowywany w czasie wojny w ukryciu przez polską katolicką rodzinę. Tak wspominał przybycie legionistów do jego rodzinnego miasta i wrażenie, jakie wówczas na nim wywarli:
"Przyszli egzotyczni bruneci w mundurach niemieckich, którzy serdecznie traktowali ludność żydowską. Pamiętam pewną malowniczą scenę. Żołnierz hiszpański, rodem z Toledo, kwaterował w domu, w którym mieszkałem, poprosił o możliwość skorzystania z bani. I jak to jest w zwyczaju na wschodzie, zaproszono go do wspólnej kąpieli. Hiszpan nawet zrobił sobie zdjęcia, jak się kąpie z rodziną polskiego gospodarza. Inny Hiszpan skorzystał z usług żydowskiego dentysty i dobrze Żydowi za tę usługę zapłacił. Na ulicach Hiszpanie grali w piłkę nożną z żydowskimi chłopakami, grali też z nimi w karty. (...) Hiszpanie chętnie przekomarzali się i flirtowali z żydowskimi dziewczynami, pod domami tych ładniejszych grali na mandolinach, śpiewali serenady".

Pożegnanie żołnierzy Błękitnej Dywizji na dworcu w Madrycie
Hiszpanie, choć byli zbrojnym ramieniem Falangi, faszystowskiej partii generała Franco, i sojusznikami III Rzeszy, a do tego wielu z nich podzielało poglądy nazistowskie, nie akceptowali jednak okrutnego zachowania Niemców na podbijanych terenach. Autor „Błękitnej Dywizji" wspomina, że legioniści Franco byli świadkami masakr dokonanych jesienią 1941 roku przez oddziały Einsatzgruppe A na Żydach w Pskowie (500 zamordowanych) i w Starej Russy (2 tys. ofiar). Być może dlatego dochodziło czasami do takich sytuacji, jak ta opisana przez wychodzący w podziemiu dwutygodnik „Szaniec", w numerze z 15 października 1941 roku:
"Do Grodna przybyła hiszpańska brygada ochotnicza (...). Przybyło 6 batalionów. Stosunek ich do Polaków był zupełnie przyjazny, dużą sympatię okazywali również Żydom, co już świadczyło o niezupełnym przyswojeniu sobie kardynalnych zasad polityki hitlerowskiej. Jaskrawym przykładem nieuzgodnienia światopoglądów było starcie w Grodnie. Oddział hiszpański, maszerując ulicą, napotkał oddział pędzonych przez Niemców jeńców sowieckich, którzy błagali o żywność. Jakaś kobieta rzuciła im spoza parkanu kilka paczek. Gdy w odpowiedzi na to jeden z konwojentów Niemców strzelił do kobiety, a inny rzucił się z kolbą na podnoszących paczki jeńców, bijąc ich z całej siły, Hiszpanie złamali szeregi i wyciągnąwszy sztylety (nie noszą broni palnej), pośpieszyli bolszewikom na pomoc. Wywiązała się formalna bitwa niemiecko-hiszpańska, z czego korzystając bolszewicy, w liczbie około 200, rozbiegli się. W rezultacie jeden Niemiec został zasztyletowany, sześciu rannych. Hiszpanie również ponieśli ofiary".

Żołnierze Błękitnej Dywizji ze sztandarem własnej jednostki
Legioniści gen. Franco często odnosili się do Niemców z pogardą, nazywając ich "kwadratowymi mordami" (hiszp. cabezas cuadradas). Ci z kolei nie pozostawali im dłużni. Mówili o Hiszpanach: "gitarzyści", nabijając się z ich hałaśliwego zwyczaju wspólnego śpiewania przy ogniskach czy przebierania się za byki i urządzania corridy.
Żołnierz Błękitnej Dywizji przy grobie kolegi. Na froncie wschodnim zginęło około 4 tys. Hiszpanów, co najmniej 8 tys. zostało rannych
Chyba najbardziej krytyczną opinię o swoich sojusznikach wyraził Adolf Hitler. "Banda obdartusów. Dla nich karabin jest instrumentem, którego w żadnym wypadku nie da się wyczyścić" – powiedział w czasie jednej z rozmów w zaufanym gronie. Frontowi dowódcy byli jednak zupełnie innego zdania. "Jeśli na froncie spotkaliście żołnierza źle ogolonego, brudnego, w zniszczonych butach i poszarpanym mundurze, ale bohatera, to na pewno był Hiszpan" – mówił jeden z niemieckich generałów. Było w tym stwierdzeniu wiele prawdy, bo choć ochotnicy Falangi w czasie wolnym natychmiast zapominali o wojskowej dyscyplinie, to na polu bitwy zmieniali się w maszyny do zabijania, "żartując sobie ze śmierci" i "nie oddając wrogowi ani centymetra terenu", jak chwalił ich wspomniany oficer.
"Naprawdę jest bardzo trudno sobie wyobrazić bardziej brawurowych żołnierzy niż oni. Ma się wrażenie, że z lubością stają twarzą do śmierci. Wiem bardzo dobrze, że nasi ludzie czują się bardzo szczęśliwi i pewniejsi, kiedy mają Hiszpanów jako sąsiadów w swoim sektorze".
Tadeusz Zubiński, "Błękitna Dywizja. Hiszpańscy sojusznicy Hitlera", Wydawnictwo Poznańskie 2016