fakty

Sobota, Wrzesień 21, 2024, 17:04
Walki wybuchły 19 kwietnia 1943 roku. Wchodzące do getta warszawskiego oddziały SS zostały ostrzelane. Niemcy napotkali ostry opór powstańców, którzy w dramatycznym geście sprzeciwu wobec zagłady żydowskiej ludności Warszawy postanowili umrzeć na własnych warunkach. A także zabić jak najwięcej żołnierzy wroga.

"Z ostatniej chwili. Krwawa masakra w getcie" – donosił konspiracyjny "Głos Warszawy" w numerze z 20 kwietnia 1943 roku:

"Niemcy od szeregu dni przeprowadzali wysiedlenia grup robotników żydowskich z placówek. Od poniedziałku zamierzali wziąć się za duże ghetto. Ludność żydowska odpowiedziała zbrojnym odporem. Od wczoraj popołudnia toczą się zażarte walki na ulicach. Niemcy rzucili 200 żandarmów i 800 Łotyszów i Litwinów, wzmocnionych granatową policją. Ludność żydowska przyjmuje ich granatami i kulami rewolwerowymi, kamieniami i kwasem solnym. Wieczorem Niemcy wprowadzili do ataku 3 czołgi i działa polowe. W nocy podpalono szereg domów. Karabiny maszynowe i detonacje granatów słychać bez przerwy. Samochody raz po raz odwożą rannych Niemców. Dziś o godzinie 7 rano Niemcy ściągnęli posiłki – 7 samochodów z żandarmerią i oddział Łotyszów. Niemieckie bestialstwo nie ma granic! Śmierć faszystowskim mordercom!".




Wychodząca w Warszawie gazeta "Nowy Dzień" już 19 kwietnia wieczorem napisała: "Dziś rano oddziały SS i specjalnie sprowadzone oddziały ukraińskie rozpoczęły likwidację resztek ghetta w Warszawie. W poszczególnych tak zwanych „szopach" Żydzi stawiają podobno opór. W każdym razie od godziny 7 rano słychać było w ghetcie gęstą strzelaninę z karabinów maszynowych, pistoletów oraz wybuchy granatów i odgłosy strzałów z działek przeciwczołgowych. Słychać było także kilka silniejszych detonacji".




"Widziałem płonący czołg niemiecki, z którego wnętrza wynoszono poparzoną załogę" – relacjonował specjalny wysłannik gazety "Dzień Warszawy" w numerze z 22 kwietnia. Z artykułu wynika, że dziennikarz przedostał się na teren walk albo obserwował je tuż zza muru getta:

"W ciągu dwóch wojen uczestniczyłem we wielu bitwach, żadna jednak nie uczyniła na mnie tak wstrząsającego wrażenia, jak wczorajsza. W płomieniu szalejących pożarów, przy huku dział przeciwpancernych i polowych, i granatników, umieszczonych na dachach domów, terkocie ciężkich karabinów maszynowych posuwali się niemieccy saperzy pod żydowskie gniazda oporu, aby zakładać pod nie ładunki dynamitu. Użyto również miotaczy ognia. Po tych przygotowaniach ruszała do szturmu piechota niemiecka i raz po raz była przez Żydów odrzucana. Na jednym tylko odcinku naliczyłem 15 zabitych i 38 rannych żołnierzy niemieckich. Żydzi rozporządzają kilkoma karabinami maszynowymi i dużą ilością granatów. Bronią się zaciekle i z determinacją. Na czołgi i samochody sypią się butelki z benzyną". 

Ostrzał ulicy Gęsiej (fot. Raport Jürgena Stroopa, dowódcy niemieckich sił likwidacyjnych w getcie warszawskim)


"Ghetto zasiane jest trupami żandarmów i SS-owców" – napisał "Głos Warszawy" w numerze z 23 kwietnia. "Rzeź obliczona była na krótki termin. Przekształciła się w zawziętą, piąty dzień trwającą walkę" – podsumowywał.

"Ludność żydowska natychmiast stawiła bohaterski opór. Bandytów hitlerowskich zaatakowała granatami, strzałami z rewolwerów i karabinów maszynowych. Po wielu stratach Niemcy musieli się cofnąć. I to jest pierwszym zwycięstwem. Opór ludności żydowskiej przyjął szybko zdecydowaną formę zbrojnej walki. Na ciasny teren warszawskiego getta trzeba było ściągnąć regularne wojsko, artylerię, czołgi. Do pomocy użyto samolotów. Rozpoczęto formalne oblężenie. Zacięte walki toczą się o każdy dom, o każde mieszkanie. Mury ghetta, które miały ułatwić krwawą masakrę ludności żydowskiej, stały się twierdzą, o którą daremnie już pięć dni bije się bestia hitlerowska".




Walki  w sumie trwały dłużej niż dwadzieścia osiem dni, choć to dzień 16 maja 1943 roku przyjmuje się za symboliczną datę upadku powstania w getcie warszawskim. Wtedy to dowodzący oddziałami SS generał Juergen Stroop wysadził Wielką Synagogę przy ulicy Tłomackie. Ale Niemcy mimo tego aktu triumfu wciąż nie mogli czuć się bezpiecznie.

20 maja wydawany przez Armię Ludową "Gwardzista" donosił:

 

"Bohaterski opór warszawskiego getta trwa już miesiąc. Jest to największy i najdłużej trwający akt oporu zbrojnego na terenach okupowanych. (...) Nieustająca walka zbrojna narodu polskiego odezwała się echem w ghetcie. Przed rokiem jeszcze całkowicie bierna i pozwalająca się mordować ludność żydowska dzisiaj oporem swoim zadziwia cały świat. Żydowscy bojownicy zatknęli na jednym z broniących się domów biało-czerwony sztandar. To symbol, że walka nasza jest wspólna. Bohaterscy bojownicy z ghetta warszawskiego przejdą do historii walk wyzwoleńczych jako przykład nieustraszonej odwagi i męstwa".


Z kolei czasopismo "Iskra" informowało w numerze z 26 czerwca 1943 roku, że w nocy z 11 na 12 czerwca "przebiła się od strony ulicy Okopowej grupa Żydów, złożona z około 300 osób. Po krótkiej walce, w której padło kilku żandarmów i SS-manów, Żydzi rzucili się do ucieczki w kierunku Powązek. Zaalarmowane posterunki niemieckie otworzyły ogień z karabinów maszynowych. Padło ponad 100 osób. Reszta, torując sobie drogę granatami, zbiegła".



"Biuletyn Informacyjny" Armii Krajowej w wydaniu z 3 czerwca napisał, co dzieje się z Żydami schwytanymi w płonącym getcie i wywożonymi z Warszawy przez tak zwany Umschlagplatz:

"Wtedy, gdy w podziemiach spalonego i zburzonego ghetta warszawskiego wymierają z głodu i pragnienia resztki Żydów – na Majdanku w Lublinie dopełnia się los tych kilkudziesięciu tysięcy, które zostały tak wywiezione z Warszawy. Od miesiąca przybywały tam niemal codziennie transporty. Na jednym z olbrzymich pół Majdanka roją się masy nieszczęśliwych, do ostateczności wynędzniałe, wygłodzone, sterroryzowane. Jęki, płacz, modlitwy unoszą się nad tym polem ludzkiej męki. Trzy razy w tygodniu uruchamiane są komory gazowe, mieszczące się obok łaźni. Za każdym razem zatruwanych jest gazami ponad tysiąc ludzi. Ponieważ krematorium jest od pewnego czasu zepsute – nagie zwłoki pomordowanych układa się w wielkie stosy i, oblane jakimiś płynami, pali. Morderca niemiecki dowiedział się od mordercy sowieckiego, że trzeba doszczętnie zacierać za sobą ślady zbrodni. Ślady materialne zbrodni zostaną na Majdanku niewątpliwie zniszczone, lecz dymów straszliwych ognisk nic już nie wymaże z pamięci tych, którzy je widzieli i czuli".

Bojowniczki schwytane przez Niemców w czasie walk w getcie warszawskim – od prawej Rachela Wyszogrodzka, Bluma Wyszogrodzka i Małka Zdrojewicz (fot. Raport Jürgena Stroopa, dowódcy niemieckich sił likwidacyjnych w getcie warszawskim)


Brak komentarzy.
(*) Pola obowiązkowe
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Śledź nas na Twitterze
Znajdź nas na Facebooku
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem