
Heinrich Böll, powojenny pisarz i laureat literackiej Nagrody Nobla, który brał udział w kampanii wrześniowej, pisał w listopadzie 1939 roku z okupowanej Polski do rodziny w Kolonii: „Tutaj jest bardzo ciężko i (...) zwracam się do Was głównie z prośbą o Pervitin... Kocham Was, Hein". W liście z maja 1940 roku pytał, czy jego bliscy „mogliby załatwić mu więcej Pervitinu, na zapas".
Pudełeczka i metalowe fiolki z białymi tabletkami mieściły się w kieszeni muduru i według niemieckich żołnierzy były niezastąpione w warunkach frontowych. Pozwalały maszerować godzinami bez objawów zmęczenia, eliminował potrzebę snu, poprawiał skupienie i koncentrację i – co najważniejsze w warunkach wojennych – sprawiał, że nafaszerowani nim żołnierze byli bardziej skłonni do podejmowania ryzyka.

Magazyn propagandowy "Signal" przeznaczony dla żołnierzy Wehrmachtu
Produkowała go znana firma farmaceutyczna Temmler-Werke.
Wykorzystywanie tego rodzaju wspomagaczy zalecał profesor Otto Friedrich Ranke, dyrektor Instytutu Fizjologii Ogólnej i Obronnej berlińskiej Akademii Medycyny Wojskowej. Przeprowadził nawet badania, które przekonały kierownictwo armii, że każdy żołnierz powinien mieć przy sobie opakowanie Pervitinu. W komunikacie rozesłanym do lekarzy sztabowych pisał:
"Doświadczenia kampanii polskiej pokazały, że w niektórych sytuacjach w decydujący sposób na sukces militarny wpływało przezwyciężenie zmęczenia oddziału, przed którym stawiano ważne cele. Pokonanie snu może w pewnych warunkach być ważniejsze niż obawa przed związanymi z tym szkodami, jeśli sen zagraża sukcesowi militarnemu".

Pervitin, fot. Wikimedia Commons
Wiosną 1940 roku produkcja Pervitinu szła już pełną parą. Dobrze znający jego działanie Adolf Hitler polecił wyposażyć w cudowny środek armie, które planował rzucić przeciwko zachodniej Europie. Jego wojsko otrzymało ponad 35 milionów tabletek.
O ile Pervitin był przeznaczany przede wszystkim na potrzeby armii, a w drugiej kolejności dla cywilów, o tyle dla Hitlera przeznaczano o wiele silniejsze środki. Zadbał o to osobisty lekarz Führera – doktor Theo Morell. Choć propaganda nazistowska pokazywała go jako silnego, zdrowego mężczyznę, każdego dnia, żeby funkcjonować, przyjmował szereg medykamentów.
Doktor Morell podawał Hitlerowi na przykład zastrzyki Eukodalu. Dzięki wyjątkowo silnej substancji czynnej o nazwie oksykodon, pozyskiwanej z opium, środek ten uśmierzał ból znacznie skuteczniej niż morfina, do tego – dawkowany odpowiednio – działał pobudzająco. Przyjmowanie Eukodalu było jednak ryzykowne. Uzależniał już po dwóch tygodniach stosowania.
Adolf Hitler ćwiczący pozy do przemówień. Zdjęcia Heinricha Hoffmanna, osobistego fotografa Hitlera (fot. Bundesarchiv)
Hitler dostawał też preparaty hormonalne produkowane ze zwierząt, co jest o tyle interesujące, że był zagorzałym wegetarianinem. Z notatek Morella wynika, że regularnie podawał Hitlerowi między innymi Tonophosphan, czyli stymulant przemiany materii, hormonalny Homoseran pozyskiwany z krwi, wyciąg z jąder byków Orchikrin, Prostakrin produkowany z byczej prostaty oraz Testoviron – ku wzmocnieniu potencji seksualnej.
Silne narkotyczne środki szybko wyniszczyły Hitlera. „To, że Führer wygląda zdrowo, może być nieco mylące. Na pierwszy rzut oka ma się wrażenie, że jest w jak najlepszej kondycji fizycznej. To jednak nieprawda" – zapisał pod datą 20 marca 1942 roku w swoim dzienniku minister propagandy Joseph Goebbels. Miały minąć jeszcze trzy lata, zanim Adolf Hitler – uzależniony od narkotycznych leków, wyniszczony przez chemiczne stymulanty – zakończył swoje życie w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy.