środa, Maj 18, 2016, 17:50
"Kiedy chodziłem do szkoły, dostałem mały aparat fotograficzny w prezencie i zainteresowałem się robieniem zdjęć" - wspominał Frank J. Davis. "Zdecydowałem się zostać profesjonalnym fotografem, ale mój ojciec stwierdził, że jestem szalony i że nikt nie będzie chciał płacić za moje zdjęcia" - dodawał. Gdyby wtedy posłuchał ojca, nie zrobiłby tych fotografii. Niezwykłych, kolorowych, niemal namacalnie pokazujących ogrom zniszczeń pozostałych po bitwie o Monte Cassino.
Początki kariery urodzonego w 1924 roku w Baltimore fotografa nie były łatwe. I nie chodziło tylko o ojca, który nie wierzył w jego talent. Frank J. Davis, zanim trafił do ogarniętej wojną Europy, znalazł pracę w szpitalu uniwersytetu Maryland. Uczelnia poszukiwała specjalisty od wykonywania dokumentacji zdjęciowej i filmowej pacjentów. "Podczas nagrywania pierwszego materiału, operacji nowotworu umiejscowionego na twarzy mężczyzny, zemdlałem" - opowiadał Frank J. Davis.
Szybko jednak przyzwyczaił się do widoku krwi i jak sam przyznawał, po pewnym czasie nie robiły na nim wrażenia nawet operacje na mózgu. Wiele z jego zdjęć wykorzystano do ilustrowania artykułów naukowych i do prezentacji na wykładach.
"Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że to doświadczenie przygotowywało mnie do pracy fotografa medycznego w armii USA" - wspominał.
Frank J. Davis we Włoszech (fot. SMU Central University Libraries)
Szkolenie wojskowe rozpoczął w 1943 roku w obozie Crowder w Missouri. Choć od razu zwrócono uwagę na jego umiejętności, musiał przejść wszystkie szczeble treningu, jak każdy inny żołnierz - strzelanie (ale nie fotek, tylko z karabinu), wspinaczka, nauka przetrwania w ekstremalnych warunkach. W 1944 roku został przerzucony do Włoch, pod Monte Cassino. Tam miał okazję uwiecznić na kolorowych kliszach ruiny klasztoru zdobytego 18 maja 1944 roku między innymi przez żołnierzy generała Władysława Andersa z 2 Korpusu Polskiego.
(fot. Frank J. Davis / SMU Central University Libraries)
Brak komentarzy.